-
Prolog
„Miejska dżungla, wieżowce, światła, dźwięki. Stałam na środku ulicy, boso. Obok samochody mijały mnie, stając się tylko smugą barw i dźwięków. Patrzyłam. Dziesięć metrów przede mną pojawił się ryś. Był dwa razy większy od normalnego rysia i patrzył na mnie bez mrugnięcia. Zżerała mnie ciekawość, co on robi w środku miasta. Nie uciekał, nie bał się. Pomachał krótkim ogonem i ruszył ku mnie. Szedł dumnie, miękko stawiając łapy.
Nagle, jakby ludzie ocknęli się z transu, dostrzegli go. Samochody zatrzymały się, wszyscy pokazywali zwierzę palcami. Mnie sparaliżował strach. Coś było nie tak. W następnej chwili poleciały kamienie, patyki, buty, wszystko, co ludzie mieli w zasięgu ręki. Ryś skulił się. Chciał uciekać, ale tłum otoczył nas. Chciałam do niego biec, ochronić go, ale nie mogłam się ruszyć. Dopadła mnie rozpacz. Jakiś facet zamachnął się metalową rurą, a ja…
Obudziłam się, siadając na łóżku.”
-
Świat wyobraźni!
Jak by wyglądał twój świat, gdybyś mógł kreować materię za pomocą swojej wyobraźni? Od czego byś zaczął?
Daj się porwać przygodzie wraz z Livid, która odkrywa, że jest inna, a jej przyjaciele potrafią ucieleśniać własne emocje. Ona sama rozmawia z dziwnym wewnętrznym głosem. Kim jest? Skąd przybył? Czy jest dla niej przyjacielem, czy wrogiem?
Kolejne strony książki to już jazda bez trzymanki wśród magicznych światów, innych planet, niezwykłych ludzi. Pojawia się zagrożenie ze strony bezlitosnych istot. Wszystko to doprawione najcudowniejszą magią, jaka istnieje – WYOBRAŹNIĄ. Odważysz się?
Jesienią 2019 pojawił się pierwszy, papierowy tom sagi o Livid. Tak, kocham książki papierowe. Dla mnie są jak dzieci. Moje dziecko właśnie się narodziło w wydawnictwie Novae Res.
Bądź tu ze mną, by być na bieżąco.
Livid
-
Wzmianki
-
Recenzja #1
Recenzja #2
Recenzja #3
Ocena 10 na 10 przez @thatgirlwithbook
„Zabawne. Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie wszystko, ale nie to, że nasze fantazje mogą istnieć naprawdę.”
Po „Ucieleśnione Emocje” sięgnęłam przez klub recenzenta. W sumie nie patrząc na opis zamówiłam ją sobie. Wystarczyła mi wiadomość, o tym, że jest to fantasy od Novae Res. Nie wiedziałam o książce całkowicie nic, wolałam nie czytać opisu by sobie nie zepsuć za wczasu opini.
Dzięki czemu nie wiedziałam, że akcja toczy się w…Korei! Miejscu, za którym nigdy nie przepadałam. Przez co mogłabym zrezygnować z tej pozycji. Jakoś kultura koreańska jak i bardzo znany teraz kpop mnie zbytnio nie „bawiły”. Tak, właśnie użyłam czasu przeszłego.Autorką tej wspaniałej książki jest Aleksandra Turek. Poznałam ją pisząc z nią o jej dziele, przez co dowiedziałam się, że książka na początku miała być fanfikiem! Dziewczyna jest bardzo miła i naprawdę ma niesamowitą wyobraźnię!
Ucieleśnione Emocje to książka o miłości, przyjaźni, zwierzętach jak i ogromnym świecie magii naszej własnej wyobraźni.
Do tego wplatane są ciekawostki z kultury koreańskiej, kpopu i jazdy konnej.
Główna bohaterka to Livid. Przeniosła się na rok do Korei gdzie ma cudownych przyjaciół oraz wspaniałą pracę.
O dziwo przez większość książki nie dzieje się nic spektakularnego, jednak lektura trzyma czytelnika w ogromnym napięciu. (Dosłownie nie mogłam się oderwać!)
Pewnego wieczoru dziewczyna nie może spać więc idzie w swoje ulubione miejsce. Przypadki prowadzą do tego, że dowiaduje się o istnieniu ogromnej magii wyobraźni, tym samym otrzymuje od życia kilku nowych włochatych przyjaciół.Tak bardzo się staram, by z tej recenzji nie wylewały się słowa mojego zachwytu, jednak niestety inaczej nie mogę! Aleksandra, (a może jednak Livid♥) wykonała kawał dobrej roboty, śmiałam się, płakałam i bałam razem z ulubionymi bohaterami (nie potrafię między nimi wybrać, ich tak jak członków zespołu powinno się uwielbiać wszystkich bez wyjątków), którzy na moich oczach dorastali do swoich późniejszych decyzji. Moja pierwsza myśl gdy w końcu przeczytałam opis i pierwsze zdania książki to „przecież to nie dla mnie, kpop? Korea? To żart?”. Jednak już po pierwszych rozdziałach przekonałam się, że właśnie trzymam w rękach moją nową ukochaną książkę, do której będę wracać jeszcze nie raz ani nie dwa! Oczywiście są w niej wątki, które nie każdemu przypadną do gustu. Ale proszę mi uwierzyć na słowo. Pokochacie tę książkę mimo swoich małych pierwszych wątpliwości. Na koniec dodam, że broniłam się z całych sił, by nie przeczytać ostatnich rozdziałów, przecież to oznaczało zakończenie tej cudownej przygody!
Marzę o ogromnym sukcesie Livid. Zasłużyła na to w 100%.Recenzja #4
-
Ucieleśnione w świecie
Mikołajkowo czaszkowce? pies pilnuje spokoju defibrylator! w Singapurze plakat 20 lat minęło… Livid i Alex
-
Ucieleśnione w teatrze
Jerzy Turek (dziadek) i mała ja przyszła Livid 🙂 Historia lubi zataczać kręgi.
Teatr Kwadrat zawsze miał szczególne miejsce w moim sercu. Prawdopodobnie dlatego, że kojarzy mi się z dzieciństwem. Rodzicie podrzucali mnie do teatru w piątkowe wieczory. Dziadek kończył przedstawienie i razem z nim jechałam do babci. Miało to miejsce jeszcze w starej siedzibie teatru przy Czackiego. Śmieje się w duchu, że lepiej poznałam zaplecze teatru niż widownię. Pamiętam, że do garderoby dziadka szło się po takich wysokich schodach. Na piętrze stał stolik do szachów i często widywałam aktorów grających w przerwie. Te dziecięce, cudowne wspomnienia, prowadzą do kolejnego spotkania wiele lat później. To ile dziadek przekazał mi inspiracji i wyobraźni, nie mieści się w mojej głowie. Mimo że już go nie ma z nami, to zostali jego przyjaciele. Aktorzy, którzy pamiętają mnie jako brzdąca biegającego po korytarzach teatru.
Książkę zadedykowałam dziadkowi! Niestety nie mogłam mu jej osobiście przekazać. Ale wiem, że i tak jest ze mnie dumny. Natomiast mogłam podarować część swojej wyobraźni aktorom, którzy znają mnie z dziecięcych lat. Bardzo ich lubię i są dla mnie bardzo ważni, dlatego, w pewien grudniowy wieczór, wybrałam się do Teatru Kwadrat, by podarować część swojej wyobraźni aktorom. Chciałam przekazać im cząstkę siebie i dziadka, który jest we mnie.
Od lewej: Lucyna Malec, Livid, Andrzej Nejman, Andrzej Grabarczyk To było wzruszające spotkanie. Kolejne książki poszły w świat. 🙂